Jesteśmy bowiem Jego dziełem, stworzeni w Chrystusie Jezusie dla dobrych czynów, które Bóg z góry przygotował, abyśmy je pełnili (Ef 2, 10). Ta świadomość napawa mnie radością. Jestem człowiekiem stworzonym przez Boga, św. Paweł pisze, że jestem Jego dziełem. Dobry i miłosierny Bóg powołał mnie, bym miał udział w miłości Trójcy Świętej, bym kochał Jego samego, siebie i innych miłością, którą Sam wlał w moje serce. Jak dobry jest Bóg! Jak bardzo mi zaufał! Jezus pragnie, żebym swoją wiarę i miłość wyrażał w uczynkach. Już przed wiekami przygotował mnie do tego, wezwał, abym w ten sposób wypełnił wolę Ojca, który chce mojego szczęścia i zbawienia. Patrzę jednak z trwogą na otaczający mnie świat pełen relatywizmu, konsumpcjonizmu i konformizmu. Czasami wydaje mi się, że świat wartości to zamierzchła przeszłość, a subiektywizm i indywidualizm wciąż kierują mnie tylko ku moim potrzebom. Historia grzechu i zła trwa nieprzerwanie, wciąż zjednując sobie coraz to nowych zwolenników. Siła mocy nieprawości bywa przerażająca nawet miażdżąca. Lecz ja, mimo to, nie tracę wiary w dobroć Boga. Jezus mnie odkupił, poniósł mękę i śmierć dla mojego zbawienia, a trzeciego dnia zmartwychwstał. Zwycięstwo jest po stronie dobra, po stronie wszechmogącego Boga.
Pomny na słowa św. Pawła: Nie daj się zwyciężać złu, ale zło dobrem zwyciężaj (Rz 12, 21), pragnę czynić dobro, wierząc, że to właśnie tworzenie dobra przezwycięża zło. Podejmuję więc pierwszy uczynek miłosierdzia co do duszy: grzeszących upominać. Jaka treść kryje się w tych słowach? Do czego wzywa mnie katechizm mówiąc, bym grzeszących upominał? Słowo „grzeszyć” (gr. hamartanein) oznacza: zgubić drogę, pomylić drogę1. Jestem więc wezwany, by pomóc komuś zawrócić z błędnej drogi. W terminologii biblijnej błędna droga –to droga daleka od Boga, od Jego przykazań. Błądzić to znaczy „zejść z drogi wyznaczonej przez Jahwe” (Pnp 13, 6. 11)2. Błąd na płaszczyźnie religijnej oznacza nieposłuszeństwo, które oślepia; rodzi się przeważnie z opuszczenia Boga (por. Mdr 5,6) i prowadzi zazwyczaj do bałwochwalstwa (por. Am 2,4; Iz 44, 20; Mdr 12, 24)3. Błędu nie można utożsamiać z niewiedzą. (…) Nie sprowadza on się też ani do pomyłki, jaką ktoś popełnia, gdy daje się zwieść pozorom, ani do nieuwagi, będącej powodem zła i niesprawiedliwości. Błąd jest przede wszystkim odrzuceniem prawdy, błądzenie zaś, chodzenie po bezdrożach jest skutkiem błędu4. Czynem miłosierdzia jest pomóc komuś, kto zbłądził, powrócić na drogę prawdy, a więc przede wszystkim pomóc mu zobaczyć, że zszedł z drogi wiodącej do Boga, ze ścieżki Bożych przykazań. Pomóc mu zawrócić z drogi donikąd – to czyn miłości. Upomnieć – w języku chrześcijan – to pomóc wrócić komuś na drogę prawdy i dobra. Jeśli, upominam, to nie dlatego, by drugiego oskarżać, ale dlatego, że zależy mi na nim, na jego dobru. Nie chcę, by zło tryumfowało w moim życiu, ani w życiu mojego brata czy siostry, dlatego podejmuję wysiłek, by je przezwyciężyć. Grzech to przecież zło, poważny błąd, wirus zatruwający naszą relację z Bogiem, sobą i innymi. Za biblijnym użyciem tego słowa kryje się koczowniczy sposób życia ludów Wschodu, przebywanie na terenach pustynnych i stepach, gdzie sztuka znajdowania i wskazywania właściwej drogi i unikania błędnych dróg decyduje o przeżyciu. Ukazuje to również rzeczywistość duchową: człowiek może w swoim myśleniu, planowaniu i działaniu zboczyć z właściwej drogi i zbłądzić5. Czynem miłości, czymś dobrym jest zatem chrześcijańskie upomnienie.
Moja egzystencja, choć pozornie zawieszona w aksjologicznej pustce, gdzie trudno dostrzec choćby cień oazy dobra, jest ogrodem pełnym pięknych kwiatów czyli dobrych czynów, których nasiona Bóg zasiał w moim sercu. To On – Bóg – daje mi również słońce i strumienie swojej łaski, dzięki której słyszę, to wezwanie, by: grzeszących upominać. W chrześcijańskim świecie najczęściej ma ono swój wyraz w formie: upomnienia braterskiego.
1. Upomnienie braterskie
Czym zatem jest upomnienie braterskie? Święty Tomasz z Akwinu – chcąc ukazać jego wagę – powiedział, że jest ono ważniejszym aktem miłosierdzia i miłości niż uleczenie choroby i pomoc materialna ofiarowana potrzebującemu6.
1.1. Przestrzeń upomnienia braterskiego
Zanim przyjrzę się bliżej temu zagadnieniu, pytam się siebie: kto jest moim bratem? To ważne pytanie dla właściwego zrozumienia czym jest upomnienie braterskie. Czy mam upominać każdego napotkanego człowieka? Słowo to w Piśmie świętym jest używane w bardzo szerokim zakresie: oprócz brata rodzonego może być nim także dalszy krewny, przyjaciel, towarzysz, rodak. W Nowym Testamencie odnoszone jest zazwyczaj do braci w wierze. Brat, to ten, którego szczerze kocham w Chrystusie, na ogół to więc członek najbliższej mi społeczności. W Jezusie, który stał się naszym bratem w wierze i utożsamia się z każdym człowiekiem, wszyscy są naszymi braćmi: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili (Mt 25,40). Jezus nazywa swoich uczniów braćmi, ponieważ czynią wolę Jego Ojca w niebie, a ich życie opiera się na nowej podstawie – dziecięctwie Bożym7: Bo kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten Mi jest bratem, siostrą matką (Mt 12, 50). Więc brat to ktoś mi bliski i znany, należący do tej samej parafii, znajomy, przyjaciel, współpracownik. Słowo to ściśle wiąże się z lokalną gminą chrześcijańską, która jest nazywana przez Ewangelistę Mateusza Kościołem (por. Mt 18,17). Podstawowym prawem obowiązującym w takiej wspólnocie osób jest miłość, której wyrazem i sprawdzianem jest konsekwencja życia Bożymi zasadami na co dzień. W ten sposób chrześcijanin realizuje nowy sposób egzystencji, do jakiej został powołany przez Chrzest Święty. Miłość braterska jest poważnym zadaniem wierzącego i absolutnie nie może być ona przyczyną niedostrzegania czy bagatelizowania błędów brata. Musi się ona skłaniać do wzajemnej, upominającej, upraszającej, taktownej i niosącej otuchę perswazji, będącej wyrazem litości Boga. Niekiedy to upominanie może być trudne, ale jego sposób zawsze musi być określony przez szczerą postawę braterstwa8.
Istotną sprawą jest, by nie mieć uprzedzeń i podejrzeń wobec innych i nie traktować kogoś jak nieprzyjaciela z racji popełnianych błędów. Jesteśmy wezwani, by mimo, iż ktoś może nie chcieć przyjąć upomnienia, traktować go nadal jako brata w Chrystusie. Wciąż trzeba czynić wysiłki, żeby podejmowane kroki były naśladowaniem Tego, który przecież stał się bratem wszystkich i szanuje wolność każdego człowieka. Ponadto, powinna nam towarzyszyć stała świadomość tego, że my też jesteśmy słabi i grzeszni, stawanie w prawdzie czyli pokora sprawi, że nie będziemy napominać z pozycji kogoś lepszego, ale osoby, która też jest w drodze rozwoju.
Szczególnym środowiskiem do podjęcia trudu upomnienia braterskiego jest rodzina, którą św. Jan Chryzostom nazywa domowym Kościołem. Tutaj również jedyną pobudką do upominania może być tylko miłość. Rodzice powinni to czynić według słów Pisma, które pozostają niezmienne wobec losów historii – Pan mówi: Ja wszystkich, których kocham, karcę i ćwiczę (Ap 3, 19). Ważne jest więc, by nasza refleksja nad pierwszym uczynkiem miłosierdzia dotyczyła też rodziny, a zwłaszcza napominania własnych dzieci. Autor Listu do Hebrajczyków słusznie bowiem napisał, że w jego czasach „nie ma syna, który nie byłby karcony przez ojca” (por. Hbr 12, 7). Dziś – pisze biskup Marcello Morgante – napisałby raczej: Nie ma syna karconego przez ojca lub matkę9. Rzeczywiście, daje się zauważyć, że karcenie, które niegdyś było podstawą wychowania, a nawet było nadużywane zwłaszcza w wychowaniu autorytarnym, dziś ustępuje miejsca liberalnemu, bezstresowemu stylowi wychowania. Nie możemy jednak zapominać, że jest ono jednym z jego istotnych elementów. Karcenie wiąże się z pojęciem autorytetu. Winno łączyć się też z wymaganiem, by go nie nadużywać, bo może być z czasem lekceważone. Czyż nie bywa tak, iż jednokrotne zwrócenie uwagi przez ojca rodziny przynosi natychmiastowe skutki, podczas gdy powtarzane często przez matkę pozostaje bez echa?…10 Poza tym rodzice nie powinni się nawzajem napominać przy dzieciach, aby nie tracić autorytetu w ich oczach, bo ten autorytet jeszcze niejeden raz będzie im bardzo potrzebny11.
Niestety, obecnie powszechnym zjawiskiem jest, że rodzice milczą wobec błędów dzieci, co miewa czasami bardzo złe skutki na ich dalsze życie. Dotykają one nie tyle samych dzieci, co również rodziców. Umiejętność mądrego upominania to dar, dar Ducha Świętego (por. Rz 12, 8), o który rodzice winni prosić Ojca Niebieskiego. Ten dar jest dla dobra ich dzieci i dla ich własnego dobra. Nie chodzi tylko o to, by potomek zmienił swoje postępowanie, ale o zaufanie, jakim dziecko darzy rodzica. Tak więc jest konieczne, by takie spotkanie odbyło się w duchu miłości i wzajemnego zrozumienia12. Również czas i forma upomnienia mają swoje znaczenie dla jego skuteczności. Czasami warto trochę odczekać aż opadną emocje i dziecko będzie w stanie przyjąć słowa upomnienia. Ważne, by nie była to ostra, bezdyskusyjna reprymenda, ale spokojna rozmowa, wypływająca z troski, nade wszystko ukazująca złe skutki postępowania i nowe możliwości rozwiązania konfliktowej sytuacji.
Zarówno w rodzinie, jak i we wszystkich innych wspólnotach chrześcijańskich istotne jest to, by w napominaniu kierowała nami szczera miłość bliźniego, wypływająca z miłości do Boga. Nie jest to łatwe wezwanie, ale chcąc budować wspólnotę Kościoła, jesteśmy zaproszeni do tego, by dokładać wszelkich starań, aby członkowie Kościoła podążali właściwą ścieżką do domu Ojca Niebieskiego. Jesteśmy za siebie nawzajem odpowiedzialni, spoiwem tej odpowiedzialności może być tylko miłość, a jej dawcą sam Duch Święty. W historii Kościoła napominaniem w duchu miłości Chrystusowej odznaczali się apostołowie, prorocy i święci. To zadanie staje również przed nami, współpracownikami Jezusa Miłosiernego.
Święta Siostra Faustyna odważnie podejmowała ten dar Ducha Świętego skłaniający ją do tego, by upominać błądzących. Wiemy np. ze wspomnień współpracujących z nią w ogrodzie wychowanek, że zawsze zwracała im uwagę, gdy obmawiały innych. W swoim codziennym życiu przeżywała wiele sytuacji w relacjach z innymi, które wymagały od niej męstwa. Musiała po wielokroć zapierać się siebie, aby wskutek rodzącego się w niej lęku nie wycofać się z działania, do jakiego wzywały ją wewnętrzne natchnienia. Nie pozostawała więc obojętna na to, co dzieje się wokół niej, lecz z miłością podejmowała uczynek miłosierdzia, by grzeszących, tych, którzy zgubili drogę, upominać.
1.2. Czas upomnienia braterskiego
Kiedy mam upominać? Czy zawsze i wszędzie? Nie. Mam upominać grzeszących, a więc w sytuacji ściśle określonej. Życie ludzkie jest tą przestrzenią, gdzie pojawia się i nasila grzech. Jest on odejściem od „słusznej” drogi; grzech zwraca się przeciwko Jahwe i przeciw drugiemu człowiekowi. Ukazuje się nam jako bunt i opór; z tej racji burzy stosunki międzyludzkie, przede wszystkim jednak przymierze zawarte miedzy Jahwe a Jego ludem13. Przymierze to zawarte między wierzącym a Bogiem w momencie Chrztu Świętego wyciska na jego duszy niezatarte znamię dziecięctwa Bożego. Grzech natomiast czyni wielkie spustoszenie w życiu człowieka. Warto więc uprzytomnić sobie jego niszczącą siłę. W relacjach międzyludzkich obrazem tej sytuacji jest ewangeliczna scena ukazująca stan człowieka, który stał się ofiarą napadu dokonanego przez zbójców schodząc z Jerozolimy do Jerycha. Świadomość tego, co grzech czyni z człowiekiem przedstawia jego stan: nieprzytomny, poraniony, osamotniony. Choć ten biedak tylko tamtędy przechodził, to stał się ofiarą napaści – ofiarą grzechu. Nie mogę więc udawać, że nie widzę tego, co grzech zbójców uczynił z moim bratem. Nie mogę, być jak ten kapłan czy lewita, obojętny czy zalękniony wobec cierpienia drugiego. Grzech okrada z łaski Bożej, zadaje ciosy i głębokie rany, pozbawia przytomności umysłu. Grzech powoduje, że traci się równowagę i właściwy kierunek drogi, spycha błądzącego na manowce, a nawet wrzuca do rowu. Czy mam więc pozostać obojętny na to, co grzech czyni z moim bliźnim? To, co nie pozwala mi stać się dla kogoś bliźnim – bratem, samo w sobie już jest grzechem. Nowa, wskazana przez Jezusa, perspektywa stawania się człowiekiem na Jego wzór znajduje swoją fundamentalną regułę w bezustannym, zawsze aktualnym nastawianiu się na to, czego żąda „największe przykazanie” nierozerwalnie jednoczące miłość Boga i bliźniego. Grzech zostaje pozbawiony swej mocy, ponieważ nie znajduje już żadnego punktu oparcia. Jeśli bowiem grzech jest sprawcą śmierci, to miłość obdarza życiem14.
Wyrazem miłości jest podjąć trud upomnienia braterskiego, pomagać powstawać z dołu zagłady i kałuży błota, w które wpędza zły duch. Świadomość istoty grzechu i jego skutków jest konieczna do rozeznania i podjęcia się tego zadania. Upominać należy brata w sytuacji kiedy grzeszy, schodzi z Bożej drogi, nie po to, by okazać mu swoją wyższość i go poniżyć. Musi temu towarzyszyć szczera intencja miłości Boga i bliźniego. Nie jest łatwo znaleźć odpowiednie słowa, dobrać odpowiedni ton wypowiedzi. Św. Siostra Faustyna opisuje w swoim „Dzienniczku” takie wydarzenie: Dziś, kiedy zwróciłam uwagę pewnej panience, żeby nie przestawała godzinami na korytarzu z mężczyznami, bo to nie przystoi na porządną panienkę, przeprosiła mnie i obiecała poprawę; rozpłakała się, kiedy poznała swój nierozsądek. Kiedy mówiłam jej te parę słów o moralności, mężczyźni zbiegli się z całej sali i słuchali tej nauki. Żydzi nawet trochę usłyszeli i na siebie. Mówiła mi później pewna osoba, że poprzykładali uszy do ściany i w skupieniu słuchali; ja dziwnie wyczułam, że oni słuchają, ale powiedziałam, com miała powiedzieć. Tutaj są ściany tak cienkie, że chociaż się cicho mówi, to i tak słychać (Dz. 919).
Istotne dla skuteczności upomnienia jest to, by nie upominać wtedy, gdy jest się wzburzonym, bo wtedy upomnienie raczej zaszkodzi, niż pomoże; by nie upominać, gdy druga osoba jest rozgniewana, bo wywoła to w niej jeszcze większe oburzenie. Dopóki jest w nas gorycz, złość, szyderstwo nie można upominać. Dopóki nie znamy prawdy, nie można upominać, bo nie można opierać się na pozorach. Nawet wtedy, gdy już znamy prawdę, nie powinniśmy upominać, dopóki nie połączymy jej z miłością. Tylko miłość trafia do serca, a prawda nie połączona z miłością, nie pochodzi z prawdziwej miłości. Więcej dobra przyniesie jedno słowo łagodne, płynące z miłości, niż tysiąc słów bez miłości.
Trzeba też pamiętać, by nie upominać natychmiast, bezpośrednio po złym uczynku, gdyż wtedy emocje królują, tak, że nie można trafić ani do rozumu ani do serca. Ważne, by nie upominać zbyt często, by upominany nie stał się krnąbrnym. Jeśli bowiem komuś mówi się ciągle tylko gorzkie słowa upomnienia, zniechęci się i nie będzie chciał nad sobą pracować. Gdy zatem trzeba coś przykrego powiedzieć bliźniemu, wpierw trzeba zauważyć jego dobre strony i pochwalić to, co jest godne pochwały. Trzeba też upominać ze spokojem, a więc nie w rozdrażnieniu, ani też w gwałtownych słowach. Często bywa, że trzeba milczeć, zwłaszcza gdy błędy są nieznaczne. Nie można też upominać, gdy znajdujemy się w towarzystwie wielu osób i gdyby upomnienie mogło wywołać jeszcze większe zło.
1.3. Sposób upomnienia braterskiego
Dosłowne tłumaczenie z języka greckiego słowa upomnienie brzmi: przywołać kogoś do rozsądku. Stąd też upomnienie jest nieodłącznym elementem życia we wspólnocie chrześcijańskiej. Nie ma przecież człowieka, który nie popełniałby błędów i nie zbaczał z właściwej drogi, każdy więc potrzebuje upomnienia braterskiego płynącego z prawdziwej troski i miłości, każdy też jest odpowiedzialny za innych. Tego, kogo się upomina, sprowadza się z powrotem na właściwą drogę Chrystusową. Ten, kto pozwala się upominać, na nowo zwraca się ku Temu, czyje imię nosi15. Nie można zapomnieć, że upominanie jest jedną z form paraklezy, a więc sposobem głoszenia Ewangelii. Chociaż może przybierać tak, jak w pismach natchnionych formę paranezy czyli upomnienia o treści moralnej skierowanej do różnych grup ludzi, to tak naprawdę niesie w sobie dużo bogatszą rzeczywistość. To rzeczywistość wzywająca do wprowadzenia Ewangelii w czyn, żeby orędzie to było realizowane w życiu człowieka; chodzi o praxis tego orędzia. To prorocka służba, która musi wskazywać na to, co fałszywe w życiu chrześcijanina, i to korygować; musi ganić i wskazywać drogę16. W „Dzienniczku” św. Siostry Faustyny czytamy: Dziś odwiedziła mnie pewna świecka osoba, przez którą miałam wielkie przykrości, która nadużyła mojej dobroci, kłamiąc wiele rzeczy. W pierwszej chwili, gdy ją zobaczyłam, ścięła mi się krew w żyłach, gdyż stanęło mi wszystko przed oczyma, co przez nią wycierpieć musiałam, choć jednym słowem od nich uwolnić bym się mogła. I przyszła mi myśl, aby jej dać poznać prawdę stanowczo i natychmiast. Ale w jednej chwili stanęło mi miłosierdzie Boże przed oczyma i postanowiłam tak z nią postępować, jakby postąpił Jezus będąc na moim miejscu. Zaczęłam z nią rozmawiać łagodnie, a kiedy zapragnęła rozmawiać ze mną sam na sam, wtenczas dałam jej jasno poznać jej smutny stan duszy, w sposób bardzo delikatny. Widziałam jej głębokie wzruszenie, choć kryła przede mną. W tej chwili weszła osoba trzecia, a więc rozmowa nasza sam na sam została skończona. Osoba ta prosi mnie o szklankę wody i jeszcze dwie rzeczy inne, a to chętnie jej uczyniłam zadość. Jednak gdyby nie łaska Boża, nie byłabym w stanie tak z nią postąpić. Kiedy odeszły, dziękowałam Bogu za łaskę, która mnie wspierała w tym czasie. Wtem usłyszałam te słowa: „Cieszę się, żeś postąpiła jako prawdziwa córka moja. Bądź zawsze miłosierna, jako ja miłosierny jestem. Kochaj wszystkich z miłości ku mnie, choćby największych wrogów, aby się mogło w całej pełni odbić w sercu twoim miłosierdzie moje” (Dz. 1694-1695).
Upominanie to szczególny rodzaj służby a zarazem obowiązek spoczywający na wszystkich ochrzczonych, od którego św. Siostra Faustyna nie uchylała się. Widzimy, że wiele trudu włożyła w to, by sposób upomnienia był delikatny, łagodny, płynący z Bożej miłości. Ma ono przybierać charakter wspólnego poszukiwania i wspólnie podejmowanych nowych doświadczeń. Nikt bowiem nie zna sam siebie i właściwej drogi. Zawsze, ilekroć się upomina powinno się to czynić po bratersku17. Pan Jezus potwierdził tę potrzebę braterskiego napomnienia, podając zarazem sposoby, jak go wypada udzielać, co zostało później rozwinięte w pismach Nowego Testamentu: Gdy brat twój zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi! A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik! (Mt 18, 15-17).
Święta Siostra Faustyna pisze, że: upomnienia zawsze powinny być zaprawione zachętą; trzeba dać duszy poznać, aby uznała swój błąd, ale nie trzeba jej łamać (Dz. 568). Jak ważne jest więc, by nigdy nie poniżać błądzącego, ale z miłością wskazać mu właściwy kierunek, w którym powinien podążać, bo Duch Jezusa jest prosty, łagodny, szczery, wszelka złośliwość, zazdrość, nieżyczliwość jest diabełkiem inteligentnym – pisze s. Faustyna (Dz. 633). Posiadając dar czytania w ludzkich duszach nieraz odkrywała ona przed innymi stan, w jakich znajdowały się ich dusze i złośliwość ich grzechów, które ranią Boga. Mimo, iż mogło to być dla nich bolesne, to ostatecznie wydawało dobre owoce. Jedna z osób tak wspomina rozmowę z s. Faustyną: Po tej rozmowie, czułam się dziwnie podniesiona na duchu, wróciły nowe siły wewnętrzne.
Bez trudu można zauważyć, jak ważne jest to, by upomnienie dokonywało się w stylu naprawdę braterskim, to znaczy było ożywione miłością, łagodnością, pokorą oraz przekonaniem, że potrzebuje go każdy z nas18. Możemy więc wyróżnić następujące przymioty napomnienia braterskiego:
- miłość: Synu mój, nie lekceważ karcenia Pana, nie upadaj na duchu, gdy On cię doświadcza. Bo kogo miłuje Pan, tego karci, chłoszcze zaś każdego, którego za syna przyjmuje? Bóg obchodzi się z wami jak z dziećmi. Jakiż to bowiem syn, którego by ojciec nie karcił? (Hbr 12, 5-7); Słowo surowe ale płynące z miłości szczerej, nie rani serca (Dz. 633).
- łagodność: Bracia, a gdyby komuś przydarzył się jakiś upadek, wy, którzy pozostajecie pod działaniem Ducha, w duchu łagodności sprowadźcie takiego na właściwą drogę (Ga 6,1); Postanowiłam tak z nią postępować, jakby Jezus postąpił, będąc na moim miejscu. Zaczęłam z nią rozmawiać łagodnie (Dz. 1694).
- pokora, której czytelny przykład zostawił nam św. Paweł w Pierwszym Liście do Koryntian.
Na początku podkreśla ich obdarowanie i zasługi: W Nim (Chrystusie Jezusie) zostaliście wzbogaceni we wszystko: we wszelkie słowo i wszelkie poznanie (1 Kor 1,5), wyrażając potem swą dezaprobatę dla ich postępowania: Słyszy się powszechnie o rozpuście między wami, i to o takiej rozpuście, jaka się nie zdarza nawet wśród pogan… a wy unieśliście się pychą, zamiast z ubolewaniem żądać, by usunięto spośród was tego, który się dopuścił wspomnianego czynu (1 Kor 5,1-2). Św. Siostra Faustyna również podkreśla niezrównaną rolę tej cnoty w relacjach międzyludzkich: Pokora, pokora i zawsze pokora, bo sami z siebie nic nie możemy (Dz. 55). Była świadoma swojej wartości w oczach Bożych i odpowiedzialności za innych: Pokora jest tylko prawdą, nie ma w prawdziwej pokorze płaszczenia się; choć się uważam za najmniejszą w całym klasztorze, to z drugiej strony cieszę się godnością oblubienicy Jezusa (Dz. 1502). To też dodawało jej odwagi, by podejmować ten uczynek miłosierdzia w każdym miejscu: Często daje mi Pan w wewnętrzny sposób poznać osoby, z którymi przy furcie obcuję. Jedna dusza, politowania godna, sama chciała coś pomówić. Korzystając z okazji w sposób delikatny dałam jej poznać, jak w nędznym stanie jest jej dusza. Oddaliła się z lepszym usposobieniem (Dz. 1283).
Bóg nieustannie czuwa nad nami, ogarnia nas swoim miłosiernym spojrzeniem, a każdy nasz grzech głęboko Go rani. Św. Siostra Faustyna miała poznanie wielkiej złośliwości grzechu: Wewnętrznie, w głębi mej duszy, poznałam, jak straszny jest grzech, chociażby najmniejszy, jak bardzo dręczył duszę Jezusa. Wolałabym tysiąc piekieł cierpieć, niż popełnić chociażby najmniejszy grzech powszedni (Dz 1016). Rodziło się w jej sercu głębokie pragnienie, by być wierną łasce Bożej i ustrzec się nawet od najdrobniejszych upadków. Stąd też czyniła usilne starania, żeby każdego uwrażliwić na tę rzeczywistość zła i grzechu. Czyniła to na wzór Jezusa, który w całym swoim ziemskim pielgrzymowaniu nawoływał do nawrócenia. Chciała cała przemienić się w Jego miłosierdzie, pomna na słowa, które do niej wypowiedział: Pragnę, aby serce twoje było ukształtowane na wzór miłosiernego serca mojego. Miłosierdziem moim musisz być przesiąknięta cała (Dz. 167). Być apostołem Bożego miłosierdzia, kroczącym za Jezusem Miłosiernym ścieżką wydeptaną przez św. Siostrę Faustynę, to żyć wiarą, która wyraża się w uczynkach miłosierdzia, również w tym, by grzeszących upominać.
s. M. Diana Kuczek ZMBM
- A. Grün, „Odmienić świat. Siedem uczynków miłosierdzia”, Kraków 2012, s.71. ↩
- „Słownik teologii biblijnej”, red. x. Leon-Dufour, Poznań-Warszawa 1973, s. 77. ↩
- Por. tamże, s. 77?78. ↩
- Tamże, s.77. ↩
- „Praktyczny Słownik Biblijny”, Warszawa 1995, s. 116. ↩
- Św. Tomasz z Akwinu, „Suma teologiczna”, II-III, art.3. ↩
- Por. tamże, s. 132. ↩
- Tamże, s. 133. ↩
- M. Morgante, „Wiara działająca przez milość. Uczynki miłosierdzia względem duszy i ciała”, Kielce 2008, s. 92. ↩
- Por. E. Staniek, „Sekrety Siostry Faustyny. Czas miłosierdzia jest krótki”, Kraków 2011, s. 161-162. ↩
- M. Morgante, Dz. cyt., s. 93. ↩
- Por. E. Staniek, Dz. cyt., s. 163. ↩
- „Praktyczny Słownik Biblijny”, s. 399. ↩
- Tamże, s. 400. ↩
- Tamże, s. 133. ↩
- Tamże, s. 929. ↩
- Tamże, s. 1363. ↩
- Por. M. Morgante, Dz. cyt., s. 91. ↩